Kiedy
Jayla poprosiła Emmę, by zajrzała z nią do domu naprzeciw, ta się
zgodziła. Teraz, kiedy obydwie siedziały w salonie państwa
Morrison zaczynała mieć wątpliwości. Miała dziwne wrażenie, że
znów chodzi o tą całą historie z latami 20. Jayla powiedziała
tylko wymijająco, że chciałaby porozmawiać z Michaelem Morrison,
który jest autorem książki o sektach, a jedna z nich najwyraźniej
zainteresowała Jaylę.
-
Mąż zaraz przyjdzie – oznajmiła Savannah wchodząc do salonu z
tacą, na której stały kubki parującej herbaty i talerz ciasteczek
– Wiem, że mieszkacie naprzeciwko, ale jest strasznie zimno, więc
pomyślałam, że herbata dobrze wam zrobi.
-
Dziękuję – Emma uśmiechnęła się do niej biorąc kubek z tacy.
Upiła łyczek gorącego napoju i od razu poczuła przyjemne ciepło
rozchodzące się po jej ciele.
-
Poznałam waszą matkę. Wpadła tu parę dni temu. Urocza kobieta –
powiedziała Sav siadając na jednym z głębokich fotelów
-
Tak, mama zawsze wita nowych sąsiadów – wyjaśnia Jayla – Uważa
to za swój obowiązek. Taka już jest.
To
bardzo miłe – brunetka obdarzyła je ciepłym uśmiechem –
Zauważyłam, że mieszkańcy Sunville są bardzo... uprzejmi dla
nowych mieszkańców.
Jayla
parsknęła śmiechem – Wiem. Mają specyficzny stosunek do nowych.
-
Witam.
Do
salonu wkroczył Michael. Wysoki i zbudowany mężczyzna o
przenikliwym spojrzeniu. Lekko przydługie włosy związał w kucyk
na karku. Usiadł na fotelu obok swojej małżonki i uniósł
pytająco brwi w stronę Jayli.
-
Tak... - pośpieszyła z wyjaśnieniem Jayla – Chodzi o pana
książkę. Bardzo mnie zainteresowała. Zwłaszcza jedna sekta,
jednak jest bardzo skąpo opisana.
Jak
rozumiem chodzi o sekte Chaosu
Jayla
energicznie pokiwała głową i wyciągnęła z torebki żółty
notes i ołówek, by robić notatki. Widząc to Emma przewróciła
oczami, a Michael uśmiechnął się pobłażliwie.
-
Kiedy pisałem tą książkę miałem mało informacji na temat tej
sekty. Większość to zwykłe pogłoski, których nie chciałem
umieszczać w książce – zaczął mówić Michael patrząc na
swoje splecione dłonie – Mimo to zacząłem wgłębiać ten temat.
Sekta Chaosu oficjalnie istnieje od ok. XIX wieku. Ustaliłem, że
nieoficjalnie sam kult istnieje od czasów starożytnej Grecji.
-
To bardzo długo – mruknęła Emma
-
Tak. To dość nietypowe. Wiem, że ów kult jest dość krwawy. Sama
sekta dokonała masowych morderstw na Rumunii pod koniec XIX wieku.
Mówi się o ponad 200 brutalnie zamordowanych osobach.
Emma
poczuła, że robi jej się niedobrze. W co ta jej kochana
siostrzyczka się wpakowała?
Tymczasem
Michael przerwał na chwilę najwyraźniej zbierając w myślach
informacje.
-
W latach 50. XX wieku sekta została rozwiązana. Podejrzewam, jednak
że twoje zainteresowanie tą sektą wypływa z faktu iż w latach
20. w Sunville miały miejsca podobne mordy.
-
Tak – Jayla rzuciła mu zdziwione spojrzenie – To wszystko jest
bardzo podobne. Ale skąd pan o tym wie?
-
Badacze tej sekty uważają, że kul działał właśnie w Sunville w
interesującym nas okresie. Nigdy nie udało się tego ustalić.
Osobiście uważam, że ich podejrzenia są słuszne.
Emma
zmarszczyła czoło. Mieszkańcy Sunville wyznawcami jakiegoś
chorego kultu? Spojrzała na siostrę, która zawzięcie notowała.
Poznała ten wyraz twarzy siostry. Nic już nie odciągnie Jayli od
wyjaśnienia tej ponurej sprawy.
Jasper
cały dzień nie mógł się skupić. Przez ten cały sen czuł się,
jakby wypruty. Nie potrafił sobie znaleźć miejsca i nawet teraz,
kiedy powinien skupić się na prowadzeniu auta i tym, co gada do
niego Eric, ale nie mógł.
Wybranka?
Co to w ogóle za tekst? Znał Emmę odkąd pamiętał i sama myśl o
tym, że miałby widzieć ją w taki sposób sprawiała, że było mu
niedobrze.
-
Hej! Uważaj!
-
Co?
W
ostatniej chwili z piskiem opon zatrzymał samochód. Postać odziana
w czarny płaszcz, która jeszcze przed chwilą stała na środku
jezdni, zniknęła. Wyparowała w powietrzu. Eric, który dostrzegł
ją pierwszy i ostrzegł przyjaciela, wyskoczył z auta i nie
zważając na opady śniegu i śliską nawierzchnie podbiegł do
miejsca, gdzie ta istota jeszcze przed chwilą stała. Jasper również
wysiadł i podszedł do kumpla.
-
Co u diabła?
Wpatrywali
się w wypalony ślad i stopiony asfalt. Mimo iż śnieg padał w
najlepsze, miejsce nie pokryło się białym puchem. Wciąż było
czarne, jak smoła, choć w niektórych miejscach widać było zwykłą
ziemię.
-
Co to było? - zapytał Eric rozglądając się dookoła, jakby
spodziewał się, ze postać wyskoczy z otaczającego ich lasu.
-
Nie wiem, ale jak ten asfalt się stopił? - dziwił się Jasper.
Przykląkł, żeby lepiej przyjrzeć się zjawisku, którego
najzwyczajniej w świecie zrozumieć nie potrafił – Już wcześniej
widziałem tą postać.
-
Gdzie? - zapytał Eric podczas gdy Jasper powoli się wyprostował.
-
Odwodziłem Emmę do jej domu. Obydwoje ją widzieliśmy. Collen też
– chłopak zmarszczył czoło i podrapał się po głowie – Te
czerwone oczy nie dają mi spać.
-
Że co?! - Eric wpatrywał się w niego, jak w wariata
-
To coś miało czerwone oczy. Mimo tego przeklętego kaptura wyraźnie
było je widać. Emma byłą przerażona, a Collen wpadła w panikę.
Sam nieźle się przestraszyłem.
Zapadła
cisza. Jasper rozejrzał się, ale nikogo nie zobaczył. Mimo to
wciąż czuł na sobie spojrzenie, przez które zrobiło mu się
jeszcze zimniej. O ile to możliwe.
-
Wracajmy. Nie ma sensu tu stać.
Wieczorem
Emma i Collen siedziały w pokoju tej drugiej i uczyły się na
jutrzejszy test z angielskiego. Żadna, jednak nie potrafił się
skupić, a już zwłaszcza Coll, której ruchy były wyraźnie
nerwowe, a spojrzenie coraz bardziej rozbiegane.
-
Dobra. Co jest? - zdenerwowała się Emma z hukiem zamykając
podręcznik – Zaczynasz mnie przerażać.
-
Co? Że niby ja? Wszystko ok.
Emma
rzuciła jej spojrzenie, które mówiło wyraźnie. Nie wierzę ci,
więc gadaj bo i tak to z ciebie wyciągnę. Collen westchnęła
bezradnie.
-
Chodzi o to, że mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi.
-
Że co?
Collen
mruknęła coś niewyraźnie i zerwała się z łóżka, na którym
siedziały. Zaczęła chodzić po pokoju przekładając przedmioty z
miejsca na miejsce.
-
Odkąd widzieliśmy to dziwne coś z czerwonymi oczami, mam wrażenie,
że ktoś za mną łazi – wyjaśniła brunetka i spojrzała na
przyjaciółkę – Zaczynam się bać. Gdzie nie pójde tam czuje to
cholerne spojrzenie.
-
Jesteś pewna? - Emma również wstała i podeszła do dziewczyny.
Spodziewała się jakiegoś problemu z chłopakiem, ale coś takiego?
- Słuchaj. Może ci się wydaje.
-
Wydaje? Na początku też tak myślałam, ale to uczucie jest coraz
bardziej intensywne. Coraz gorsze – wyjaśniła Collen podchodząc
do okna. Przez chwile w milczeniu bawiła się firanką, a Emma
zaczęła intensywnie myśleć. Sama miała czasem wrażenie, że
ktoś ją obserwuje, ale ignorowała to. Teraz jednak, kiedy Collen
wydawała się tak pewna swego... Może ma racje. Usiadła na łóżku,
ale zaraz poderwała się na równe nogi, bo Coll krzyknęła tak, że
zabolały ją uszy.
-
Patrz! - krzyknęła brunetka
Emma
podeszła do okna i to zobaczyła. Na środku ulicy stała postać
odziana w czarny płaszcz lub szatę. Mimo że miała na głowę
naciągnięty kaptur, wyraźnie można było zobaczyć lśniące
czerwone oczy, które wpatrywały się wprost w okno Collen. Em
poczuła, że robi jej się słabo. Krzyk uwiązł jej w gardle. I
właśnie wtedy światła samochodu oświetliły miejsce, gdzie stałą
postać, ale jej nie było. Zniknęła, jakby nigdy tam nie stała.
Josh
wszytko sobie idealnie zaplanował. To miała być randka z okazji
ich pierwszej rocznicy. Miał cały dom dla siebie i był cholernie
zadowolony.
Jayla,
jednak nie podzielała jego zainteresowania. Całowali się na
kanapie w salonie, ale dziewczyna nagle wyplątała się z jego
ramion i podbiegła do stolika, na którym leżała jej torebka.
-
Już wiem! - krzyknęła z entuzjazmem w głosie
-
Hej! - Josh się zdenerwował. Jayla cały wieczór była nieobecna,
ale teraz to już przeszła samą siebie – Chyba coś robiliśmy?
Tak,
tak – Jayla machnęła ręką i zaczęła przeglądać żółty
notes, który wyciągnęła z torebki – Sekta Chaosu wcale nie
została rozwiązana. Nadal istnieje i próbuje mnie uciszyć.
Josh
powoli wstał. Rozczarowanie, które jeszcze przed chwilą czuł
zostało zastąpione wściekłością. Ona sobie chyba żartuje.
Sekta Chaosu? Jayla nie zwracała na niego uwagi. Zaczęła wędrować
po salonie, a kiedy spojrzała na niego, jakby oczekiwała, że on
wszystko wie, miał ochotę na nią krzyknąć.
-
To oczywiste. Ale kto jest w tej sekcie? Musiałam się dokopać do
bomby. Minęło tyle lat, a ktoś nadal nie chce, żeby prawda wyszła
na jaw.
-
Jyala... - zaczął Josh siląc się na spokój – Mamy randkę.
Wiesz, pierwsza rocznica i te sprawy?
-
Ty nie rozumiesz?
-
Nie. Nie rozumiem.
Jayla
patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami – To dla mnie ważne.
-
A dla mnie ważne jest to – chłopak machnął ręką na świecie
stojące na kominku – Od dwóch tygodni to planuje, a ty nawet tego
nie doceniłaś.
-
Oczywiście, że doceniłam...
-
Daj sobie siana Jayls – przerwał jej Josh. Nagle poczuł się
pusty. Zero uczuć. Tylko zrezygnowanie, które wypełniło mu całe
serce.
-
Josh...
Lepiej
będzie jeśli już pójdziesz. Podrzucę się do domu.
-
Zgasił świece i poszedł do garażu, żeby wyjechać autem na
zewnątrz.
Miał
dość.
Przez
to wszystko nie zauważył ciemnej postaci stojącej na chodniku po
drugiej stronie ulicy.
Zauważyła
ją, jednak Jayla. Kiedy wsiadła do auta jej spojrzenie padło na tą
istotę, ale była tak zaskoczona, że nie zwróciła na to uwagi.