poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 1


Sunville, czasy współczesne


Emma ze zmarszczonym czołem wpatrywała się przez okno w ciężarówkę opatrzoną krzykliwie czerwonym napisem PRZEPROWADZKI. Do starego domu Masonów, który stał na wzgórzu od stu lat ktoś się wprowadzał. Oczywiście mieszkańcy Sunville o tym, że ktoś tę ruderę kupił, wiedzieli już dawno, ale żeby tam zamieszkać?
Emma poczuła nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, kiedy jej spojrzenie padło na ukryty wśród drzew budynek. Lata jego świetności dawno już minęły. Wciąż jednak można było zobaczyć, ze kiedyś to naprawdę był piękny dom. Dzisiaj jedyną jego atrakcją były duchy, które ponoć tam straszyły. Emma nigdy w nie nie wierzyła, aż do lata dwa lata temu, kiedy osobiście poczuła tam coś niewytłumaczalnego.
Wybrała się tam razem z Jaylą, swoją siostrą bliźniaczką i Collen, najlepszą przyjaciółką. Postanowiły spędzić tam noc, ale po północy zaczęły dziać się dziwne rzeczy.
Na górze drzwi same się otwierały. W pierwszej chwili pomyślały, że ktoś robi sobie im żarty, ale okazało się, że w domu były same. Dziwne szmery, dźwięki, a nawet szloch były coraz bardziej intensywne i dziewczyny przerażone uciekły z domu Masonów, by nigdy nie wrócić.
Kiedy Emma odwróciła się, by jeszcze raz spojrzeć na budynek wydawało jej się, że w oknie na piętrze zobaczyła kobietą w ciemnym płaszczu i kapturze naciągniętym na głowę. Czuła jej spojrzenie. Uciekła tak szybko, że po drodze złamała rękę. Od tamtej pory starała się nawet nie patrzeć na ten dom, co było wyjątkowo trudne, gdy się mieszka naprzeciwko.
- Ktoś wprowadza się do domu Masonów - powiedziała, gdy usłyszała kroki Jayli. Już po chwili siostra stanęła obok niej roztaczając wokół siebie silny zapach kwiatów pomarańczy.
- Tak, to naprawdę dziwne - oznajmiła marszcząc czoło - Ucieknie tak, jak reszta. Najdłużej wytrzymał ten facet z Bostonu. Zdaje się trzy tygodnie.
Emma pokiwała tylko głową.
- Och nie - jęknęła, kiedy czarne bmw zatrzymało się pod ich domem
- Co - zdziwiła się Jayla - To Collen, nie? Miałaś z nią jechać do szkoły.
- Tak, ale nie wiedziałam, że przyjedzie z tym swoim bratem - burknęła i odwróciła się od okna. Podeszła do kanapy i sprawdziła zawartość torby. Wszystko było w idealnym porządku.
- Daj spokój. Jasper to niezłe ciacho - Jayla ze śmiechem opadła na kanapę obserwując poczynania siostry.
- To dupek. Zadufany w sobie kretyn - warknęła, kiedy dobiegł ich dźwięk klaksonu - Widzisz?
Przewróciła oczyma i z ciężkim sercem ruszyła do wyjścia.
- Ty nie jedziesz?
- Czekam na Josha - odpowiedziała Jayla mając na myśli swojego chłopaka.
Emma, która zakładała właśnie kurtkę pokiwała głową. Pomachała siostrze i wyszła na zewnątrz. Niemal natychmiast uderzył w nią podmuch silnego wiatru. Październik w tym roku był niezwykle wietrzny. Przynajmniej nie padało, pocieszyła się Emma wsiadając do auta.
- Dłużej nie dało rady księżniczko? - zapytał słodkim tonem Jasper bębniąc palcami w kierownice - W przeciwieństwie do ciebie mój czas nie polega na wygibasach na boisku.
Collen syknęła, ale brat nie zwrócił na nią uwagi. Rzuciła, więc przyjaciółce przepraszające spojrzenie. Całą drogę do szkoły pokonali w ciszy. Emma zaś modliła się, żeby nie rzucić się na Jaspera i nie wydrapać mu oczu. Kiedy się zatrzymał wyskoczyła z auta, jak poparzona i nie czekając na przyjaciółkę pognała do szkoły.
- Musiałeś być taki niemiły? - zapytała Collen odpinając pas
- Daj spokój - prychnął Jasper - Pannie Idealnej przyda się troche przytyków.
- Ona wcale taka nie jest - warknęła brunetka - Nie znasz jej...
- I nie mam zamiaru poznać, a teraz zmykaj. Śpieszę się na zajęcia.
Obrażona Collen wysiadła trzaskając drzwiami. Jasper niemal natychmiast ruszył w stronę Uniwersytetu, mieszczącego się poza granicami miasteczka.
Nie potrafił zrozumieć, jak Collen może przyjaźnić się z taką zołzą, jaką jest Emma Cromley. Jeszcze nigdy nie widział, żeby tak dziewczyna spojrzała na kogoś ciepłym okiem. A kochana siostra jeszcze jej broni. Prychnął zdegustowany i wyrzucił z myśli blondynkę. Miał inne sprawy na głowie.


Późnym popołudniem Emma zakończyła trening chirliderek. Była ledwo żywa, co zdarzało jej się niezwykle rzadko. Całe ciało miała obolałe, jakby trenowała nie dwie godziny, a kilka dni. Sycząc z bólu przebrała się w szatni. Dłuższą chwilę męczyła się z włosami, które jakoś nie chciały związać się w zwykły kok. Zdenerwowana mruknęła coś pod nosem i dała sobie spokój. Kiedy zamknęła szafkę usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się tylko po to, by zobaczyć pustą szatnie.
- Co do...?
Nie dokończyła. Zmęczenie, zwykłe zmęczenie, powtarzała sobie w myślach. Zarzuciła torbę na ramię i wymaszerowała z szatni.
O tej porze w szkole znajdowali się tylko ci uczniowie, którzy albo byli w kozie albo spędzali czas na zajęciach pozalekcyjnych. Nie była to specjalnie duża grupka. Wśród nich była Jayla. Pewnie okupywała biurko w redakcji szkolnej gazetki. Emma przez chwile zastanawiała się, czy do niej nie wpaść, ale zrezygnowała.
Kiedy wyszła ze szkoły, jęknęła. Lał rzęsisty deszcz, a wiatr był jeszcze silniejszy niż rano. Widoczność była mocno ograniczona i Emma nie mogła nigdzie zauważyć Collen. Musiała pojechać do domu ostatnim autobusem, który odjechał zaledwie parę minut temu. Nie ma wyjścia. Będzie musiała poczekać na Jayle, ale siostra do domu wróci pewnie późnym wieczorem.
Emma zrezygnowana podjęła decyzje. Trzeba iść piechotą. W końcu to tylko pół godziny drogi. Poprawiła kurtkę i schowała dłonie do jej kieszeni. Ruszyła w drogę zgrabnie omijając kałużę. Po drugiej stronie ulicy nowa księgarnia nabierała kształtu. Emma minęła by ją pewnie bez jednego spojrzenia, ale coś przykuło jej uwagę.
Na szyldzie, na którym zwykle widnieje nazwa lokalu widniał dziwny znak, który blondynce wydawał się dziwnie znajomy. Koło przecięte czymś, co wyglądało troche, jak strzała, trochę jak dzida. Dookoła sześć różnej długości kresek połączonych łodygą róży. Zrobiło jej się zimno i przez chwilę wydawało jej się, że znak zalśnił zieloną poświatą. Coś przyciągało ją do środka, ale jednocześnie coś ją powstrzymywało. Mimo to zdecydowała się w nacisnąć klamkę. I tak chciała sobie kupić jakąś fantastyczną książkę.
Zdjęła kaptur z głowy i rozejrzała się po ciepło urządzonym wnętrzu. W powietrzu unosił się zapach starych książek i róż. Ciekawy zapach.
- Witam.
Z zaplecza wyszła wysoka brunetka z ciepłym wyrazem twarzy.
- Tylko się rozglądam - powiedziała szybko Emma.
Kobieta uśmiechnęła się i stanęła za ladą. Em zaczęła wędrować od półki do półki wciąż czując na sobie spojrzenie właścicielki. Było tak intensywne, że czuła dreszcz na plecach. Kiedy jednak zerkała w tamtą stronę kobieta pisała coś na laptopie.
Emmie zrobiło się nie przyjemnie. Na chybił trafił wybrała książkę i podeszła do kasy.
- Ciekawy wybór - stwierdziła brunetka.
Emma zerkneła dyskretnie na tytuł. Mitologia starożytnego Egiptu. Może być. Zapłaciła i wyszła z księgarni tak szybko, jak się dało.
Czuła się fatalnie. Było jej zimno, a deszcz padał coraz mocniej. Szybkim krokiem oddaliła się od księgarni. Nie uszła nawet dziesięciu metrów, kiedy na ulicy zatrzymał się samochód i zatrąbił. Spojrzała w tamtą strone i prawie się rozpłakała. Jasper.
Czy ten kretyn nie może pojechać dalej? Gdyby nie padało poszłaby dalej, ale pogoda była coraz gorsza. Szybko ruszyła w stronę auta. Była już w połowie drogi, kiedy naprawdę silny podmuch wiatru dosłownie powalił ją na ulicę. Przez dziesięć sekund nie była w stanie się poruszyć. Jakby coś ją sparaliżowało.
- Chirliderka, a taka gapowata - usłyszała nad sobą głos Jaspera. Chłopak pomógł jej wstać.
- Ja nie wiem, co się stało... Wiatr... - jęknęła z bólu i zerknęła na swoje kolana. Dżinsy były podarte, a skóra na kolanach zdarta. Piekło niemiłosiernie.
- Jakby coś mnie przewróciło - wyszeptała i mimowolnie zerknęła w stronę księgarni. Właścicielka stała w drzwiach i wpatrywała się w nich z dziwnym wyrazem na twarzy.
- Ta... Jasne. Duchy z domu Masonów, co?
- Boże, ale z ciebie krety.
Kuśtykając ruszyła w strone auta. Jasper pomógł jej wsiąść. Minutę później już ich nie było.


Savannah drżącymi dłońmi zamknęła księgarnie i wsiadła do auta. Kompletnie nie zwracając uwagi na warunki panujące na jezdni przekroczyła prędkość od dobre 20 km/h. Śpieszyła się do domu. Boże, to musiała być ona. Gdyby tak nie było nie czułaby tego podniecenia i dziwnego połączenia z tą nastolatką. te oczy... I ten młody mężczyzna. Kiedy pomagał dziewczynie wstać medalion na szyi Sav dosłownie oszalał. To musieli być Oni. Musiała jak najszybciej powiedzieć Michaelowi.
Już po paru minutach była w Domu Masonów, który kupił jej mąż. Znalazła go w gabinecie. Ustawiał książki na regałach. Tylko parter nadawał się do zamieszkania. Wyższe piętra będą musieli wyremontować.
- Mike... - Sav zatrzymała się pośrodku pokoju - Widziałam ich.
- Hm...? Kogo? - mężczyzna nawet nie zwrócił uwagi na żonę wciąż zajęty swoimi książkami.
- Medalion oszalał - wyszeptała rozgorączkowana Sav - A dziewczyna kupiła książke o mitologii starożytnego Egiptu. Książkę, którą miałam na zapleczu. Ona musiała jakąś ją przywołać.
To zwróciło uwagę Michaela. Powoli odwrócił się i spojrzał na żonę.Na jego twarzy zwątpienie mieszało się z nadzieją.
- Medalion...?
- Lśnił. To oni kochany. To muszą być oni.
Michael usiadł cięzko na fotelu za biurkiem nie odrywając wzroku od małżonki.
- Znaleźliśmy ich.

5 komentarzy:

  1. Musze przyznać, że bardzo zainteresowałaś mnie swoją historią. Jestem ciekawa dalszych losów bohaterów.
    Czytając zwróciłam uwagę na kilka błędów, ale niestety już ich nie pamiętam. Były to jednak drobne niedociągnięcia.

    Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do siebie na
    dziedzictwo-poludnia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja historia mnie zaciekawiła. lubię takie klimaty. wojny. demony. i jeszcze zapomniana przeszłość. to naprawdę coś dla mnie!
    Zakładka bohaterów jest prześlicznie zrobiona. te ruchome obrazki i wg. lubię już Jasper, bo na jego miejscu jest Ian *.* i jeszcze bliźniaczki. Ashley wyszła na tym drugim zdjęciu prześlicznie!
    A teraz opowiadanie. Prolog polubiłam, gdy tylko przeczytała o tym, że wszytko działo się w Egipcie. uwielbiam tamtejszą mitologie. a w twoim opowiadaniu będzie coś z mitologii? Emma wydaje się trochę zimna, ale zapewne to tylko skorupa. Jasper też jest wredny xd
    Ta biblioteka hmmm ciekawe, ciekawe. i jeszcze ta kobieta. już nie mogę się doczekać tego, co dalej!
    Zauważyłam kilka niedociągnięć, a mianowicie błędy interpunkcyjne. gubisz przecinki w niektórych miejscach. musisz czytać uważniej tekst, aby było tych błędów mniej;)
    Pozdrawiam i czekam na następny^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, będzie coś z mitologii, ale nie chce żeby to wyglądało na naciągane, dlatego jeszcze musze to sobie przemyśleć :)

      Usuń
  3. oj, uwielbiam te klimaty! a tło muzyczne świetnie dobrane :) Czekam z odrobiną niedosytu na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bardzo mnie zaciekawiłaś :) Kocham (czyt. Nie mogę bez nich żyć) takie klimaty!! Po prostu !BOMBA!

    OdpowiedzUsuń